czwartek, 29 stycznia 2015

RODZINNE PODOBIEŃSTWA

Przez trzy miesiące dzień w dzień słyszałam słowa "Julka to mały Marcin"...no jak to tak? Jak mały Marcin, a gdzie podobieństwo do mamy? Tak więc pewnego dnia postanowiłam odkurzyć mój album ze zdjęciami. Kiedy wraz z mężem zaczęliśmy przeglądać stare fotografie, doszliśmy do wniosku, że mała Julia to mama sprzed dwudziestu kilku lat.
Prawie identyczne spojrzenie, troszkę wyższe czoło i takie same duże oczy :)
To prawda, że Julia ma po tacie nosek i usta no i póki co wyłysiałą głowę :) i takie figlarne spojrzenie, które mówi - zaraz coś zbroję...
ale to po mamie odziedziczyła swój jakże niezwykle donośmy głos i zadziorny charakterek, no i miłość do książek :) Uwielbiamy razem czytać :)
A czy Julka to mama sprzed iluś tam - nie ważne ilu lat???
Oceńcie sami - niestety taty bobasowych zdjęć nie posiadamy :)


wtorek, 27 stycznia 2015

JESTEM MAMY I TATY

Mama i Tata - każdy z nas wie, jak oni oboje ważni są w życiu dziecka. Rewelacyjna jest kampania społeczna Rzecznika Praw Dziecka zatytułowana Jestem Mamy i Taty. Niektórzy czasem zapominają o tym, że do prawidłowego rozwoju dziecko potrzebuje wzorców zarówno męskich jak i żeńskich, ale to tak na marginesie. 
Mama wiadomo, w domu 24 godziny na dobę, no może z małymi przerwami, kiedy wyskakuje na zakupy lub na próbę ze swoim zespołem... tata w domu popołudniami, właściwie to wieczorami i w weekendy... czasu po pracy zostaje niewiele, jak więc go dobrze wykorzystać, aby pogłębiać swoją więź z dzieckiem?
Zacznijmy od początku... psychologowie zwracają uwagę na fakt, że bardzo ważna do budowania więzi jest obecność taty przy porodzie (wiadomo, nie każdy chce w tym uczestniczyć i trzeba to uszanować). Tata Julki na początku też był sceptycznie do tego nastawiony, ale po wykładach w szkole rodzenia zmienił zdanie. Nie dość, że był przy porodzie, przecinał pępowinę, to jeszcze w czasie ciąży towarzyszył nam na każdej wizycie i podglądał maleństwo na usg. A później po porodzie przyszedł czas, kiedy Julia nie mogła być razem ze mną w pokoju, tylko na oddziale noworodkowym. Tata codziennie w godzinach odwiedzin dla ojców przyjeżdżał i tulił swoje maleństwo, które zasypiało mu na rękach. Wracając ze szpitala do domu, a mieliśmy do pokonania ponad 50 km, jechał tak ostrożnie przez torowiska, że ja tylko się dziwiłam i pytałam, jak to możliwe, że jeszcze nikt na nas nie trąbi, a spięty był tak, że po powrocie do domu poczuł jak bolą go wszystkie mięśnie.
No i zaczęło się - 2 tygodnie urlopu, na początku zmiana pieluchy, ubieranie było nie lada wyczynem, bo ręce taty, takie duże, a Julka taka kruszynka, ale z biegiem czasu tata się przełamał, zmienia pieluchy, rozbiera, ubiera (choć zajmuje mu to dwa razy więcej czasu niż mamie :)
Z czasem wypracowaliśmy sobie nasze małe domowe rytuały i tak to od kąpania jest tata - co wieczór to tata nalewa wody do wanny i zabiera swoją małą Księżniczkę do kąpieli. Kiedy czasami zdarza mi się kąpać Julkę, bo tata zostaje dłużej w pracy, patrzy ona na mnie takim wzrokiem, jakby chciała się zapytać, co jest grane i dlaczego to nie tata? Wieczornym rytuałem stało się też masowanie Julki. Oczywiście przez tatę.
Kiedy Julia w nocy zgłodnieje, to wstaje do niej mama, przewija i karmi, ale kiedy jest weekend i tata nie idzie do pracy, to on staje na posterunku i pomaga w nocnych zmaganiach z Julią. A w sobotę rano razem spędzają sobie czas w kuchni, a mama odsypia cały tydzień i wstaje na gotowe śniadanko.
A wiecie, kto wymyśla najlepsze zabawy? Oczywiście, że tata. Bo mama to wiecie - bardziej pedagogicznie podchodzi do sprawy;) a tata to nawet wierszyki, których nauczyła go mama potrafi tak przeinaczyć, że Julka za każdym razem słodko się śmieje. No i kto fałszuje najlepiej na świecie? Tata, zwłaszcza, kiedy śpiewa "a ja będę twym aniołem".
No i jeszcze jeden dodatkowy, najważniejszy atut - zabawy u taty na brzuchu są przecież najlepsze, bo u mamy to można liczyć jedynie na twarde kości.


Tata jest niezastąpiony, kiedy trzeba znieść wózek z czwartego piętra, wymienić baterie w zabawkach (bo mama to nawet odkręcając śrubkę coś by zepsuła), zapakować stelaż od wózka, gondolę, nosidło z Julką, 4 torby, żonę i teściową do samochodu tak, że wszystko i wszyscy się w nim pomieszczą. To tata dbał o pępek, to tata sprawdza zawsze czystość uszu i noska. To tata podaje witaminki.
Bo tata jest tak samo ważny, jak mama. A kiedy tata długo nie wraca z pracy do domu...to i Julka grymasi i marudzi, a kiedy widzi tatę od razu zaczyna prowadzić z nim swoją inteligentną konwersację.




poniedziałek, 19 stycznia 2015

WSPIERANIE ROZWOJU OD URODZENIA, CZYLI W CO SIĘ BAWIĆ Z NIEMOWLAKIEM część 3





Dziś kolejna propozycja, która może stać się inspiracją do wspólnej zabawy z niemowlakiem. Książka, a właściwie grube tomisko, jedyne w swoim rodzaju, niepowtarzalne i rewelacyjne KSIĘGA DŹWIĘKÓW. 
Książka jakiej jeszcze na polskim rynku dla maluszków nie było. Zawiera ona ilustracje różnych zwierząt i przedmiotów, a obok opis, jaki dźwięk dane zwierzątko, czy przedmiot wydaje. I tak oto gniazdko elektryczne mówi nie; butelka robi cium, cium; a ślimak nic nie robi, tylko elegancko porusza czułkami.
Jedyny niepedagogiczny tekst w tej książce to szpinak, który robi bleee....no ale póki nasze dzieci nie potrafią czytać, zawsze możemy powiedzieć, że szpinak robi mniam, mniam :)
Obrazki mają bardzo ciekawą grafikę, tekst napisany jest obok dużymi literami. Doskonała zabawa dla maluszków i rodziców. I ile śmiechu przy tym. A wiadomo, że maluszki uwielbiają słuchać różnych dziwnych dźwięków... zatem zachęcam do zabawy z Księgą dźwięków :)


piątek, 16 stycznia 2015

WIERSZYKOWE ZABAWY

Dziś obiecany post o zabawach wierszykowych....
Na początku kilka słów wyjaśnienia. Nie wszystkie przedstawione niżej wierszyki są moimi autorskimi. Zaledwie kilka by się znalazło. Nie podam Wam jednak źródeł, bo zbierałam je przez pięć lat mojej pracy zawodowej i to, co fajnego wpadło mi w oko, tudzież w ucho skrzętnie spisywałam w "magicznym zeszycie" :)

No więc poniżej kilka kolejnych propozycji do wspólnej zabawy z niemowlakiem:

Rodzinka
To jest mama - pokazujeny palec wskazujący
To jest tata - pokazujemy kciuk
A to są ich dzieci - pokazujemy wszystkie palce z drugiej dłoni
Wszyscy idą na wycieczkę - "idziemy" po brzuszku maluszka
Bo słoneczko świeci - pokazujemy słoneczko

Bociek i żabka
Idzie żabka na spacerek
Gdzie słoneczko i wiaterek
Żabka robi hop, hop, hop
Żabka robi dłuuuuuugi skok

Idzie bociek na spacerek
Gdzie słoneczko i wiaterek
Bociek robi kle, kle, kle
Moją żabkę złapać chcę

Kółeczka
Kółko małe, kółko duże, rączki w bok, rączki w górze
Tak się drzewa kołysały, a tak dzieci w rączki klaskały

Miś
Idzie miś do przodu, idzie miś do tyłu
Skacze, bo mu jest wesoło, klaszcze, bo mu miło

Oto ja
To jest moja głowa, oczy, uszy, nos
Tu moje policzki, a tu rośnie włos

Moje ręce
To są moje ręce, ręce do machania, ręce do klaskania i do rysowania.
Ręce wciąż pracują, z klocków dom budują, wycięte obrazki klejem posmarują
To są moje ręce ręce do klaskania, dłonie do witania, palce do zginania

Wyliczanka 
Tu mam oczko, a tu nosek, tu policzek, a tu włosek
Tu jest brzuszek, plecy, noga, 
Wyliczankę skończyć szkoda
Więc zacznijmy od początku
Gdzie masz oczka mój ty bączku?

Spacerek
Idze Julka na spacerek
Bo nie wieje dziś wiaterek
Tylko piękne słonko świeci
I nad głową ptaszek leci

A jeżeli nadal Wam mało to polecam książeczki:
1. Agata Półtorak, Szmatki z tęczowej szufladki. Wierszyki do masażyków i zabaw paluszkowych.
2. Marta Bogdanowicz, Przytulanki, czyli wierszyki na dziecięce masażyki.
3. Krzysztof Sąsiadek, Zabawy paluszkowe.
4. Małgorzata Barańska, Paluszkami tak i siak. Zabawy paluszkowe z wierszykami.








sobota, 10 stycznia 2015

DZIEŃ Z KSIĄŻKĄ: ELMER. WIELKA KSIĘGA PRZYGÓD

Już wiecie o tym, że książki uwielbiam, te dla dzieci też :) Mamy już ich niezłą biblioteczkę. Dziś o książce dla przedszkolaków (przynajmniej tak rekomenduje ją wydawnictwo), choć ja uważam, że z powodzeniem można czytać ją młodszym dzieciaczkom. Julia już poznaje historyjki o zabawnym słoniu w kratkę, choć jestem świadoma tego, że jeszcze nic z tego nie rozumie...ale.... o plusach czytania już było, więc teraz o tym, co to za słoń. 
Uroczy słoń w kratkę nazywa się Elmer. Mamy w domu książkę z cyklem opowiadań pt. "Elmer. Wielka Księga Przygód" wydawnictwa Papilon. 
W książce znajdziemy cztery opowiadania "Elmer i Wilbur", "Elmer i zagubiony miś", "Elmer i dziadek Eldo" oraz "Elmer i tęcza". Każde opowiadanie przedstawia przygody uroczego słonia w kratkę. I tak oto dowiadujemy się jak Elmer z przyjaciółmi, wybiera się na poszukiwania kuzyna Wilbura, jak pomaga słoniątku znaleźć misia, wybiera się na spacer z dziadkiem Eldo oraz odnajduje tęczę. Opowiadania napisane są prostym językiem. Całość dopełniają piękne kolorowe ilustracje. Niektóre trochę za pstrokate, ale ogólnie szata graficzna jest bardzo dobra. Każde z opowiadań kończy morał. Między innymi dowiadujemy się, że każdy miś jest wyjątkowy dla swojego właściciela, a kiedy dzielimy się z innymi tym, co mamy, to nam samym wcale nie ubywa, tylko wręcz przeciwnie - przybywa.
Kiedy prowadziłam zajęcia Akademii Mamy, Taty i Malucha pewnego dnia zabrałam ze sobą Elmera na zajęcia - dzieci były zauroczone kolorowym słoniem (nie mniej niż rodzice), dopytywały jak to tak, że on taki piękny i kolorowy :)
Na zajęciach postanowiliśmy wyczarować swoje niezwykłe słonie i każde dziecko wróciło do domu ze swoim kolorowym słoniem w kratkę.



piątek, 9 stycznia 2015

NASZE PODŁOGOWE ZABAWY

Dzieci rosną strasznie szybko, zdecydowanie za szybko. Julka dopiero była noworodkiem, takim maleńkim, że w rożku jej w ogóle nie było widać, w wózku tonęła, a z chusty to wystawała jedynie czapeczka....a teraz to już duża dziewczyna, za chwilę stukną nam cztery miesiące. Julia robi się coraz bardziej towarzyska i ciekawa świata. Coraz częściej w momentach swojej aktywności chce się bawić i widać, że sprawia jej to przyjemność.
Bawimy się najczęściej na podłodze, a to dlatego, że Julia już coraz więcej próbuje się przemieszczać, a podłoga najbezpieczniejsza, bo spaść z niej to już nie można. Żeby nie było nam zimno rozkładamy sobie na podłodze matę z klocków piankowych, którą sprezentowali Julce chrzestni mikołaje :) jest urocza w mojego ukochanego Kubusia Puchatka i jego przyjaciół :)

A w co się bawimy?

1. Ślimak smily play o którym pisałam już wcześniej.


2. Oglądamy czarno-białe książeczki i karty, ale też czytamy krótkie wierszowane opowiadania.



3. Bawimy się piłeczką-grzechotką oball - jest rewelacyjna właśnie dla takich maluszków, które już powoli próbują wszystko chwytać rączkami. Do tego jest miękka i może służyć, jako gryzak.


4.Pianinko fisher price - świetnie sprawdza się w czasie zabaw na brzuszku. Jest stosunkowo ciche, ma przyjemne dla ucha melodyjki, a dodatkowo zmieniające się światełka bardzo interesują Julię.


5. Wierszyki masażyki i wierszyki kształtujące orientację w schemacie własnego ciała. Na naukę nigdy nie jest za wcześnie, a na naukę przez zabawę to już w ogóle :) Julia uwielbia te wierszowane zabawy i za każdym razem słodko się śmieje.

Oto nasze przykładowe wierszyki:

Paluszki maluszki bawić się lubiły, 
po brzuszku chodziły, kółeczka kręciły, 
kolanka klepały, boczki łaskotały, 
tarły nosek mały, szybko się schowały.

Tu mam nosek jak guziczek
tu mam czoło, tu policzek
Ile mam policzków? Dwa 
A to właśnie jestem ja.

W górze słonko świeci, ptaszek sobie leci
szumią, szumią drzewa, nikt się nie spodziewa, że...

wtorek, 6 stycznia 2015

NOCNE WSTAWANIE :)

5:08 - dla większości ludzi środek nocy, ale dla nas pora na pierwsze poranne śniadanko :) 
Nie  tylko my nie śpimy, u sąsiadów z naprzeciwka też świeci się światło w pokoju-mała lokatorka ma  około 8-9miesięcy... też pewnie zgłodniała :)
I pomyśleć, że jeszcze jakieś pół roku temu godzina ta i dla mnie była środkiem nocy. W ciąży potrafiłam spać na okrągło; kłaść się spać o 21:00, budzić się o 11:00 rano, wstać, zjeść śniadanie, by o 14:00 znów się położyć, wstać na obiad i o 17:00 znów strzelić sobie drzemkę. Jeszcze w dniu samego porodu spałam do 10:30 :) Śmiałam się, że wysypiam się na zapas, a teraz już wiem, że na zapas się nie da, choć fakt faktem - do wprawy dochodzi się szybko i dwie porcje snu po cztery, tudzież trzy po trzy godziny w końcu wystarczą.
Nocne wstawanie nie jest udręką, ale samą przyjemnością. Pewnie się zdziwicie i powiecie, jak to?
Otóż tak- kiedy widzisz małe śmiejące się do ciebie oczka, kiedy pochylasz się nad łóżeczkiem, mija całe zmęczenie i ochota na sen. Tyle wystarczy, promienny uśmiech i wiem, że warto wstawać :) a później te maleńkie łapki, które wczepiają się w moją piżamę i przytulają; i ten zapach dziecka, który uwielbiam....
zawsze wieczorem, kiedy kładę się spać, pochylam się nad Julkowym łóżeczkiem, by przed snem przypomnieć sobie jej dziecięcy zapach, a później przypominam sobie, kiedy ostatni raz jadła i obliczam, kiedy się obudzi :)
Dziecko to Łaska, to Błogosławieństwo :)
Kiedyś zastanawiałam się, jak to jest być w domu, nie chodzić do pracy, to musi być strasznie nudne i monotonne - owszem było w ciąży, kiedy trzeba było dużo leżeć i odpoczywać. Teraz o nudzie nie ma mowy :) teraz to jest sama przyjemność, dobry czas tylko mój i Jej - do chwili, aż z pracy wraca tata. Można żyć bez pracy? Można :) jak ma się w domu taaaaaki  Skarb :)