czwartek, 18 czerwca 2015

ZABAWY Z FASOLĄ :)

Za nami dziewięć cudownych miesięcy :) Doprawdy, nie wiem kiedy to zleciało, przecież Julka dopiero co się rodziła, a teraz to już taka duża dziewczyna, która pełza po całym mieszkaniu, wspina się na kolana i przymierza się do raczkowania...a i zapomniałam o jeszcze jednym - samodzielnie siada :)
Tak więc podążając za Julką, za jej zainteresowaniem światem, szalona mama postanowiła, że czas najwyższy, aby do akcji wkroczyła FASOLA :)
Julka polubiła ją od pierwszej chwili. Zielona miska do połowy wypełniona fasolą, a oprócz niej: szyszka, piłeczka, kopystka, kłująca mydelniczka i rolki po papierze toaletowym.
Co robimy? Przede wszystkim największą frajdą jest wysypywanie fasoli z miski, a następnie rozgarnianie jej po całym pokoju - to to, co Julka lubi najbardziej. Ale też próbuje odszukać przedmioty, które mama zakopuje w fasoli, wrzuca fasolę na mydelniczkę, a nawet bierze do ręki ziarenka, które wcześniej rozrzuciła po podłodze. Z zainteresowaniem patrzy, kiedy mama przesypuje fasolę przez rolki po papierze toaletowym. Do tego mieszamy kopystką i gotujemy fasolową zupę :)
Taka prosta zabawa, a jakże rozwijająca, bo przede wszystkim zabawa z fasolą to zabawa sensoryczna, doskonały masaż dla małych rączek, doskonałe ćwiczenie dla malutkich paluszków, do ćwiczenia koordynacji oko - ręka.
Z pewnością powiecie, że Julia jest za mała na tego typu zabawę, bo przecież ziarenka są małe, może włożyć je do buzi i połknąć. I skłamałabym, gdybym Wam napisała, że nie próbowała włożyć jej do buzi, bo próbowała i tu jakże ważne jest czuwanie rodzica. Przy takiej zabawie nie można zostawić dziecka samego, ale bacznie je cały czas obserwować i tłumaczyć, że do buzi wkładać nie wolno. Julka za kolejnym razem załapała i kiedy tylko widzę, że jej rączki z fasolą wędrują do buzi, mówię do niej "bo buźki nie!" i wtedy Julka wyrzuca fasolę na podłogę :) 
A radość z rozrzucania fasoli jest bezcenna :)
Zachęcam Was do wypróbowania zabawy w domu :)








poniedziałek, 15 czerwca 2015

EDUKACJA MUZYCZNA MALUCHA :)

Muzykalna byłam od zawsze, przynajmniej tak mówią, że w wieku 3 lat już śpiewałam z babcią :) Pierwszy debiut na dużej scenie zaliczyłam w przedszkolu, później były występy w szkole podstawowej, kółka wokalne, chór kościelny, chór gospel, a teraz sama prowadzę scholę dziecięcą. Na szczęście słoń na ucho mi nie nadepnął i ci, którzy przebywają ze mną nie muszą na siłę zaciskać uszu, kiedy zaczynam śpiewać :)
Muzyka od zawsze była obecna w moim życiu. Kiedy chodziłam do szkoły - w uszach miałam słuchawki, kiedy jeździłam na studia - było tak samo. Kiedy leżałam w ciąży w szpitalu to praktycznie prawie cały czas ze słuchawkami na uszach. Teraz kiedy sprzątam, gotuję, bawię się z Julką odpoczywam, a nawet kiedy piszę tego posta w tle rozbrzmiewają dźwięki muzyki :) I siłą rzeczy, czy Julka chce czy nie chce na muzykę została skazana (no bo jak wiecie z wcześniejszego posta - występ na festiwalu piosenki już też zaliczyła ;)
To, czy dziecko będzie muzykalne, czy będzie chciało śpiewać, grać na instrumentach - kształtuje się bardzo wcześnie, właściwie od pierwszych dni życia, a nawet od czasu życia płodowego dziecka. Jedni mówią, że muzyka klasyczna, że Mozart, ale tak naprawdę ważne jest, żeby dzieci miały w ogóle możliwość słuchania muzyki. Oczywiście dobrze jest, jeśli jest to muzyka dla dzieci, ale niekoniecznie musi tak być. W naszym domu rozbrzmiewają różne dźwięki, począwszy od Maryli Rodowicz, Patrycji Markowskiej, przez Magdę Anioł, Trzecią Godzinę Dnia, gospelowego Hillsonga, Monikę Urlik, Queen, James Blunta, Passengera i wiele innych. Ale to nie wszystko - rozbrzmiewają też utwory typowo dziecięce. 
Dziś chcę Wam zaprezentować kilka moich perełek wśród płyt dla maluszków.

1. MUZYKA BOBASA
to seria płyt z muzyką holenderskiego kompozytora Raimonda Lapa. Seria ta jest skomponowana szczególnie dla niemowląt. W poszczególnych utworach kompozytor zawarł odgłosy natury: szum morza, wiatru, dźwięki wydawane przez dzieci - gaworzenie, śmiech niemowlaka. Jedne utwory są spokojne, inne szybkie, wszystkie jednak są dostosowane do malutkiego dziecka. 
Nie posiadamy w domu całej serii muzyki bobasa, na którą składa się aż 9 płyt. W swojej kolekcji mamy 6 krążków. Najbardziej jednak do gustu przypadła nam pierwsza płyta muzyki bobasa, usypianki bobasa i mądry bobas.
Julka uwielbia te płyty. Widać, jak aktywnie słucha - kiedy słyszy znajome dźwięki okazuje radość, co więcej zawsze kiedy śpi jedna z płyt gra cichutko w tle. Razem próbujemy bawić się z muzyką - tańczymy, powtarzamy dźwięki (oczywiście póki co tylko rodzice) i wystukujemy rytmy. 
"Pierwszy raz słyszę morze" - to nasza ulubiona kompozycja, w rytm której falujemy sobie i bujamy się. 
Muzykę bobasa nie tylko uwielbia Julka, ale uwielbiają też mama i tata. Zwłaszcza po długim i męczącym dniu dobrze jest usiąść wygodnie i słuchać, słuchać i słuchać bez końca :)
Utwory z tych płyt działają bardzo kojąco i uspokajająco. Kiedy Julka budzi się w nocy (a ostatnio niestety dzieje się to często, bo ząbkujemy) i zaczyna przeraźliwie płakać, od razu włączamy bobasową muzykę, a ona od razu uspokaja się, wtula w mamę lub tatę i po kilku utworach dalej zasypia.



Jeśli chcecie czegoś więcej dowiedzieć się o bobasowej muzyce, to odsyłam do jej strony: MUZYKA BOBASA


2. MUZYCZNE LEKTURY OBOWIĄZKOWE DLA MALUSZKÓW
To czteropłytowy album z muzyką: Mozarta, Chopina, Bacha i Vivaldiego. Muzyka klasyczna, która działa na dzieci uspokajająco, kształtuje wrażliwość muzyczną. Cóż tu dużo pisać, po prostu dobra muzyka, jednak trzeba wziąć pod uwagę fakt, że nie każdy rodzic lubi słuchać muzyki klasycznej.




3. KOŁYSANKI Z MIŁOŚCIĄ
Od tej płyty właściwie zaczęła się nasza przygoda z muzyką. Piękne, nastrojowe utwory, z bardzo dobrymi tekstami i w dobrym wykonaniu wokalnym. Rzadko na rynku muzycznym można znaleźć tak dobrze zrobione piosenki dla dzieci. Kołysanki od początku towarzyszyły
nam w czasie układania się do snu. Najpierw słuchałyśmy płyty, a z biegiem czasu mama i tata zaczęli je nucić :)
Śpiewajcie swoim maluszkom kołysanki, bo słuchanie i śpiewanie kołysanek pomaga dziecku zasnąć, uspokaja, ale także pozwala zbudować więź pomiędzy dzieckiem a rodzicem.








piątek, 12 czerwca 2015

ZABAWA BEZ ZABAWEK cz. 2

Do zrobienia nowych zabawek dla Julki zainspirowała mnie książka Erica Carle "Bardzo głodna gąsienica". Swoją drogą - to jeden z tych autorów dziecięcych, którego uwielbiam i którego prawie wszystkie książki mamy w Julkowej biblioteczce. 


Bardzo głodna gąsienica to opowiedziana w bardzo prosty i przystępny dla maluchów sposób historia cyklu rozwojowego motyla, począwszy od jaja, przez gąsienicę, kokon i wreszcie motyla.
Z powodzeniem można ją czytać już dwulatkom i jestem pewna, że co nieco z tego zapamiętają. My póki co skupiamy się na kolorowych obrazkach, bardzo dobrej grafice i dziurkach, które w owocach i innym jedzeniu porobiła gąsienica. Julia uwielbia wkładać paluszki do dziurek, które zostawiła po sobie gąsienica. Tak więc będąc przy temacie gąsienic postanowiłam zrobić je dla Julki :)

1. Gąsienica z nakrętek :)
Bardzo prosta do wykonania zabawka. Potrzebujecie tylko plastikowych nakrętek, pojemniczka po jajku niespodziance i dratwy (używając dratwy macie pewność, że ona się nie zerwie). W nakrętkach trzeba porobić dziurki - świetnie nadają się do tego tatusiowie (tata Julki zrobił dziurki używając szydła na gorąco), no a później to już tylko nawlekanie :) Na końcu zróbcie kilka supełków, aby mieć pewność, że nakrętki nie spadną ze sznurka. Oczywiście trzeba gąsienicy namalować buźkę i gotowe :)
Zabawka rozwija koordynację ręka - oko, motorykę małą, motorykę dużą, zmysł słuchu (nakrętki przy potrząsaniu wydają dźwięki). U starszych dzieci może służyć do nauki kolorów czy liczenia. 




2. Gąsienica ze skarpetki
Do wykonania tej gąsienicy użyłam długiej skarpetki z froty. Do środka włożyłam piankę, ale możecie też użyć waty. Następnie co jakiś czas dratwą zawiązałam mocne supły, dzięki czemu powstały kółka.Jako oczy posłużyły mi dwa guziki, za pomocą czerwonej nitki zrobiłam nos, a usta namalowałam markerem. Na sam koniec zrobiłam gąsienicy czułki i nogi z kreatywnych drucików.
Prawda, że proste???? A ile radości z zabawy :)







wtorek, 2 czerwca 2015

ZACHWYCIĆ SIĘ JAK DZIECKO :)

Dzieci są niezwykłe... każde jest niezwykłe, jedyne w swoim rodzaju i niepowtarzalne i każde małe dziecko jest odkrywcą, jedynym w swoim rodzaju. Zawsze zastanawiałam się, jak to jest, że dzieci potrafią zachwycać się zwykłym patykiem...a teraz wiem, że aby zachwycać się zwykłym patykiem, trzeba patrzeć na niego z perspektywy dziecka. Małe dzieci chłoną wszystko, wszystkiego są ciekawe, wszystkiego muszą dotknąć, wszystko zobaczyć, a czasem i nawet wziąć do ust.
Małe dzieci zachwycają się zwykłymi, prostymi rzeczami, które dla nas dorosłych są oczywiste, ale kiedy spojrzymy na nie z perspektywy dziecka i dla nas mogą stać się niezwykłe. 
Ostatnio dużo przebywamy na dworze, piękna pogoda wręcz zachęca do spacerów. Spacerujemy sobie w chuście, a czasem i uruchomimy wózek, a wtedy to idziemy na plac zabaw, gdzie jest dużo dzieci :) Julka uwielbia dzieci, jest nimi po prostu zafascynowana i nic dookoła innego nie istnieje :)
Piaskownica - i z nią mamy pierwsze doświadczenia... Na początku Julka niepewnie dotykała piasku, patrzyła na mnie, jakby chciała zapytać co to? A teraz, kiedy wkładam ją do piaskownicy - to już wie, o co chodzi, bierze piasek w ręce i przesypuje przez palce i mogła by tak siedzieć i siedzieć i przesypywać :)
Zwierzaki... no nie ma opcji, żebyśmy będąc na spacerze przeszły obojętnie obok jakiegokolwiek zwierzaka, nieważne, czy to ptak, kot, pies, czy struś. Na każdego patrzy swoimi wielkimi oczami, mało tego nie tylko patrzy, ale też uśmiecha się i wydaje radosne okrzyki zadowolenia :)
Łąka... trawa, kwiaty... to coś niezwykłego, takiego innego, czegoś nowego. Nie mogliśmy ominąć pięknego pleneru fioletowych kwiatów :) Ja byłam zachwycona tym widokiem, a Julka trawą i maleńkimi kwiatkami, które skutecznie obrywała :)
Dzieci są niezwykłe, zachwycają się wszystkim, nawet najmniejszymi rzeczami, zwykły kamyk może być dla nich najcenniejszym skarbem, tak, jak u bohatera książki "Kamyki Astona".
Wczoraj był dzień dziecka :) dlatego życzę i sobie i Wam zadziwienia światem. Takiego zadziwienia, jakie zaobserwować można u małych dzieci :)